Najlepsze i najgorsze polityczne hymny ostatniej dekady
Tekst oryginalnie napisany dla nieistniejącego już kolektywu blogerskiego Bezszyldu, opublikowany na początku roku 2018.
Do napisania tego tekstu planowanego już od wielu miesięcy zainspirowała mnie jedna konkretna rzecz - teledysk Justina Timberlake’a do utworu „Supplies”. Otóż w ciągu pierwszych trzydziestu sekund widzimy byłego lidera NSYNC* wpatrującego się w ścianę telewizorów. Na ekranach malują się różne problemy dręczące współczesne społeczeństwo: faszyzm, brutalność policji, rasizm, molestowanie seksualne czy kryzys migracyjny. Zdumiony widz zadaje sobie pytanie „W jaki sposób Timberlake skomentuje te choroby dręczące ludzkość?” W żaden. Piosenka „Supplies” nie jest protest songiem, a zwyczajnym popowym produktem w którym Timberlake zwraca się do bliżej nieokreślonej kobiety. W jakim celu zatem tworzyć teledysk wyraźnie sugerujący polityczny wydźwięk utworu? Nie mam bladego pojęcia. Ten wybitnie zły teledysk i singiel (którego instrumental jest oparty na komicznej onomatopei „prrr”) zmusił mnie do refleksji nad wykorzystaniem muzyki w formie komentarza/sprzeciwu wobec różnych problemów społecznych. Czy rzeczywiście nasze pokolenie zamiast swojego „Working Class Hero” czy „Sunday Bloody Sunday” otrzymało tylko „Supplies”? Otóż nie, ostatnia dekada była niewątpliwie płodna w kwestii nacechowanej politycznie muzyki. Poniżej przedstawiam drobny przegląd kilku najgorszych, najlepszych, i zwyczajnie przeciętnych politycznych hymnów. Kolejność przypadkowa.
Najgorsze Polityczne Hymny
#1"Fuck Donald Trump Pt. 2 (FDT)” YG Feat. G-Eazy & Macklemore (2016)
Ta sekcja mogłaby być o wiele dłuższa gdybym miał się odnosić do każdego leniwego protest songu przeciwko obecnemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach zapewniło wysyp artystów którzy zwęszyli łatwy pieniądz na frustracji społeczeństwa. Fuck Donald Trump Pt.2 to esencja tego problemu. Bit jest oparty linii basu która sama zdaje się nie wierzyć w znaczenie tego utworu. Hook to w zasadzie powtarzanie tytułu. Jednakże absolutną wisienką na torcie są „znakomite” wersy dwóch białych raperów. Na pierwszy ogień idzie najbielszy z białych - G-Eazy z odkrywczym This man's not peaceful, racism's evil. Potem pałeczkę przejmuje Macklemore z niezwykle merytoryczną „czwórką”:
Bannin' all Muslims? Aiight, bool (this guy)
What if we ban all the white dudes?
Because a couple have run up in trenchcoats and rifle
And killed in the name of Jesus Christ at the high school
Te cztery wersy demaskują retorykę na poziomie statystycznego Polaka dyskutującego o polityce. Biali raperzy w FDT pt.2 krzyczą głośno, dużo i bez jakiegokolwiek porządku. Nie mam pojęcia co chciał osiągnąć Macklemore przywołując Columbine w kontekście uprzedzeń przeciwko muzułmańskiej społeczności. Wiem tylko, że rezultat jest idiotyczny, nieprzemyślany i leniwy. Tekst FDT pt.2 jest naszpikowany takimi perełkami. Polecam ten utwór jako przykład tego jak mówić przez trzy minuty czterdzieści sześć sekund i nie wnieść kompletnie nic konstruktywnego do dyskusji.
#2 „Troubled Times” Green Day (2016)
Hej, pamiętacie jeszcze jak Green Day był popularnym głosem przeciwko polityce George’a W. Busha? Ja także niespecjalnie już to pamiętam. W 2005 Green Day u szczytu swojej kariery stał się soundtrackiem pokolenia, wyrażającym frustrację kontrowersyjnymi decyzjami ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Chcąc powrócić do zaangażowanej społecznie twórczości Billie Joe wraz ze swoim zespołem zdecydował się wydać Revolution Radio (mając na uwadze jak odtwórczy jest ten album ta nazwa jest niemalże ironiczna). Słuchanie ostatniego krążka punk-rockowej kapeli jest bolesne. W czasie gdy duża część piosenek na American Idiot reprezentowała całkiem przyzwoity poziom tekściarstwa to chociażby takie „Troubled Times” z RR jest po prostu żałosne. Instrumental to te same cztery akordy co zawsze. Co do tekstu natomiast dostajemy refren będący dwókrotnym powtórzeniem zdania We live in troubled times, i tak „przebogate” w środki stylistyczne zwrotki jak:
What part of history we've learned
When it's repeated?
Some things we'll never overcome
If we don't seek it
The world stops turning
Paradise burning
Wydaje mi się, że jest to wystarczająco wymowne i dalsze śmianie się z dna jakie osiągnął Green Day nie ma głębszego sensu.
#3 „Unfuck The World” Prophets of Rage (2017)
Tutaj mamy ciekawy przypadek. Prophets of Rage bowiem to supergrupa składająca się z części Audioslave i Rage Against The Machine, dwóch członków Public Enemy i B-Reala z Cypress Hill. Public Enemy i RATM praktycznie zbudowało swoją popularność w latach 90tych na kontrowersyjnych utworach poruszających problemy społeczne. Mogłoby się zatem zdawać, że ta grupa artystów stworzy w najgorszym wypadku coś przyzwoitego. W kwestii instrumentalnej nie mam się specjalnie do czego przyczepić jest to po prostu kalka wcześniejszych utworów Rage Against The Machine, jeżeli chodzi o tekst… cóż, wystarczy powiedzieć, że Chuck D i B-Real raczą nas takim oto refrenem:
No Hatred
Fuck Racists
Blank Faces
Time's Changin'
One Nation
Unification
The Vibration
Unfuck the World!
Prophets of Rage brzmi jak bardzo pijany gość śpiewający karaoke Rage Against The Machine w barze. Pozostaje się tylko cieszyć, że dobre imię Zacka de la Rocha nie zostało zbrukane przez „Unfuck The World”.
#4 „Supplies” Justin Timberlake (2018)
O tym już mówiliśmy. Ciekawostką jest fakt, że David Meyers odpowiedzialny za ten nieszczęsny teledysk reżyserował też „HUMBLE.” Kendricka Lamara, nie mam pojęcia co tu się stało.